„Niech burmistrz winnych szuka we własnym świecie” – rozmowa z Janem Waresiakiem

306 0

Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Brzesku głos zabrała Barbara Wawryka – żona burmistrza Brzeska.  W naszej rodzinie nic złego się nie dzieje – mówiła podczas sesji.  Na wystąpienie zdecydowała się, bo od jakiegoś czasu po Brzesku krąży pogłoska, jakoby w ich rodzinie relacje między nią a mężem nie są najlepsze. Kilka dni później burmistrz Brzeska stwierdził, że jest ofiarą ataków politycznych.  Oprócz plotek i pomówień, od pewnego czasu pojawiają się także artykuły prasowe – powiedziała na sesji żona burmistrza. Udało nam się porozmawiać z autorem artykułów, które –  według wypowiedzi Pani Barbary Wawryki – nawiązują do plotek.  Zapraszamy do przeczytania pierwszej części wywiadu z Janem Waresiakiem – prawnikiem udzielającym porad prawnych w Ośrodku Interwencji Kryzysowej przy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Brzesku.  Na samym końcu podajemy odnośniki do wspomnianych wcześniej artykułów. Druga część wywiadu ukaże się niebawem.

______________________

 

Mateusz Franczyk: Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Brzesku żona burmistrza Grzegorza Wawryki publicznie zaprzeczyła wszelkim plotkom jakoby w ich rodzinie działo się coś złego. Jedni uważają, że to wystąpienie było konsekwencją Pana artykułów na temat przemocy w rodzinie. Przybliżmy może na początek genezę tego wydarzenia.

Jan Waresiak: Pani dr Barbara Wawryka nie podała jakie konkretnie artykuły miała na myśli. Po szybkim zapoznaniu się z tym co w ostatnich miesiącach było publikowane w lokalnych mediach, należy stwierdzić, że nikt nic nie pisał na temat rodziny państwa Wawryków.  Jedynymi tekstami które traktowały o przemocy domowej, a konkretnie o jej wycinku (bo przemoc domowa, to zjawisko zdecydowanie bardziej skomplikowane i szerokie) czyli o znęcaniu się fizycznym, były dwa moje artykuły. W tych tekstach nie było nawet cienia jakiejkolwiek aluzji do państwa Wawryków. Każdy zresztą może je przeczytać i sam wyrobić sobie opinię na ten temat.

Myślę, że aby odnieść się do wydarzeń związanych z tą niewątpliwie niekomfortową i bardzo przykrą sytuacją burmistrza trzeba najpierw odwołać się do pamięci brzeszczan sprzed kilkunastu lat. Bo przecież wszyscy wiedzą, że ta sensacja to jest po prostu suchar, to jest historia, która ma długą brodę. Po raz pierwszy zaistniała w przestrzeni publicznej (przynajmniej ja się po raz pierwszy o tym dowiedziałem) kiedy Pan Wawryka konfrontował się z panem Bogusławem Babiczem (obecny radny RM – przyp. red.) w walce o fotel burmistrza. Wszyscy pewnie pamiętają, że była wyjątkowo brutalna i nieprawdopodobnie ostra, wręcz agresywna kampania wyborcza. Używano wszystkich sposobów aby pognębić przeciwnika. Pamiętam, że byłem aż przerażony, bo odnosiło się wrażenie, że uczestnikom tego show chyba coś rozum odebrało. Jestem przekonany, że obserwując co się dzieje, wielu wspaniałych potencjalnych kandydatów którzy mogliby wnieść wiele dobrego do życia naszej lokalnej społeczności, na stałe się zraziło do uczestnictwa w życiu publicznym. Nie każdy ma skórę krokodyla i nie każdy ma ochotę kopać się z koniem. Wielka szkoda, bo w ten sposób oddajemy pole dla ludzi którzy takich skrupułów nie mają. Wtedy pojawiła się pogłoska o tej sytuacji po stronie Pana Wawryki. Nie uczestniczyłem w tej kampanii i nie wiem gdzie to się mogło pokazać – kto, gdzie i kiedy po raz pierwszy to powiedział. Było to wtedy bardzo intensywnie nagłaśniane, ludzie byli zszokowani tym wszystkim do tego stopnia, że aż ukazywały się różne oświadczenia. Potem odżywało to w brzeskim środowisku zawsze w jakichś okolicznościach. Uważam, że szukanie teraz kto burmistrzowi robi “złą” robotę i wynajduje mu to, jest trochę chybione. Jeżeli te pogłoski są nieprawdziwe i burmistrz ze spokojem sumienia jest o tym przekonany, to powinien poszukać autora tej pogłoski cofając się pamięcią kilkanaście lat do tyłu. Doskonale powinien wiedzieć kiedy pojawiła się po raz pierwszy, w jakim środowisku, od kogo się dowiedział i konkretnie jakie wtedy były słowa powiedziane. Bo rozumiem, że ta pogłoska jest w jakiś sposób uzasadniana. To bardzo łatwo pozwoliłoby zdiagnozować kto mógłby być za to odpowiedzialny.  

 

MF: Jeśli jest to tylko plotka, to osoba, która ją wypuściła ma dużą odwagę bo to są poważne oskarżenia…

JW: Ja uważam że nie tyle ta osoba ma dużą odwagę, co raczej charakteryzuje się dużą głupotą. Jeżeli chce się kogoś tak prosto pomówić to najczęściej puszcza się informacje, że ktoś pije, ma kochankę czy dziecko nieślubne – czyli tak ogólnie mówiąc, mało kreatywne wymysły. Tutaj sytuacja jest specyficzna, bo jakby nie mówić, to rzadko się zdarza tego typu rzecz, takie pomówienie, co –  moim zdaniem – bardzo zawęża krąg potencjalnych ludzi, którzy mogliby taką informację wygenerować. Komu mogło by przyjść do głowy akurat coś takiego, dlaczego akurat to? Niech burmistrz winnych szuka we własnym świecie. U nas w mieście nie da się zrobić czegoś takiego, bo jeśli wie się, że jest to działalność deliktowa, czyli sytuacja przez kogoś wygenerowana,  to nie da się czegoś takiego u nas zrobić z nadzieją, że nie zostanie się wykrytym. Za bardzo się wszyscy znamy, tu jest – krótko mówiąc – płytka kałuża. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Nic nie ujmując Brzesku: jak kichniesz na jednym końcu miasta, to na drugim mówią ci „na zdrowie”. Wymyślanie i robienie spisków jest śmieszne i nieskuteczne.

 

MF: Burmistrz za swojego politycznego wroga i autora tej plotki uważa chyba Pana, dlatego, że napisał Pan artykuły o przemocy w rodzinie, które nie mówiły o konkretnych przypadkach, tylko ogólnie poruszały temat przemocy.

JW: Politycznym wrogiem rozumianym jako konkurent, na pewno nie jestem ponieważ nigdzie nie kandyduję i nie mam takiego zamiaru więc pod względem politycznym ten argument odpada. Fakt, nie zgadzam się z nim i nie uważam, że jest dobrym burmistrzem Brzeska i nigdy się z tym nie ukrywałem. Musimy wrócić do czasów kiedy ta plotka powstała, bo ta obecna jest tylko mutacją tej sprzed kilkunastu lat. To było na dobre kilka lat przed tym zanim nastąpiły wszystkie zdarzenia które doprowadziły do mojego odejścia z BOSiR. Już wtedy była to, że się tak wyrażę, pełnoobjawowa pogłoska, od której aż gęsto było w opinii publicznej. Wtedy ja nie miałem żadnego interesu żeby działać przeciwko obecnemu burmistrzowi. Faktem jest, że te artykuły się ukazały. Ja się o tej sytuacji dowiedziałem jak wszyscy inni. Plan napisania tych artykułów pojawił się dużo wcześniej niż ta pogłoska. To miała być kampania związana z przemocą i zaczęła się już w kwietniu, kiedy wysłaliśmy pisma do wszystkich 43 parafii z terenu powiatu brzeskiego z prośbą, by księża zgodzili się żebyśmy mogli przez jedną godzinę na kursach przedmałżeńskich porozmawiać o problemie jakim w każdym związku jest właśnie przemoc. Listy były wysłane za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, więc „zwrotki” znajdują się w dokumentacji OIK. Te artykuły były zaplanowane właśnie na okres po wakacjach, czyli od września do końca roku kiedy nikt nie wiedział, że w wakacje taka pogłoska zaistnieje po raz kolejny. To zupełny zbieg okoliczności..

 

MF: Ale jednak skojarzenie może być takie, że to jednak nie był przypadek, że właśnie teraz podjął pan taki temat?

JW: To proszę podać jaki termin byłby właściwy, żeby o tym temacie napisać? Gdyby pierwszy tekst został opublikowany w kwietniu lub maju, a następne w kolejnych miesiącach, to, biorąc pod uwagę co się potem stało, byłby oczywisty zarzut, że to było celowe działanie. Gdyby odłożyć termin publikacji np. do przyszłej wiosny, to by było pewnie jeszcze gorzej – do wyborów byłoby już tylko pół roku i wszyscy by uważali że to celowe rozdmuchiwanie tematu. Krótko mówiąc, w gminie Brzesko nie ma takiego terminu w którym można by napisać o tak bolesnym temacie, jakim jest przemoc fizyczna wobec kobiet, choć takie zjawisko występuje, a nasz sąd często wydaje wyroki w takich sprawach.

Zadałem sobie pytanie – co w związku z tym robić? W tych artykułach nie było ani cienia aluzji do jakiejkolwiek osoby czy stanowiska. Opisałem tam cztery prawdziwe przypadki, ale tak wypreparowane żeby nie można było żadnego przypadku zlokalizować. Mogę tylko powiedzieć, że opisany przeze mnie przypadek gdzie mężczyzna bije żonę i idzie z nią do kościoła na sumę, to na tą sumę chodził do – jak na ironię – kościoła Miłosierdzia Bożego w Brzesku. Nikt kto ma czyste sumienie, a czytało te artykuły zapewne tysiące ludzi, nie bierze tego do siebie i nie czuje się źle z tego powodu. Zobrazuję to może takim żartem: Przychodzi facet do lekarza i mówi: Panie doktorze jest niedobrze, wszędzie chodzą nagie kobiety. Lekarz pokazuje mu palec i pyta co pan widzi. No nagą kobietę – odpowiada mężczyzna. Pokazuje dwa palce i mężczyzna znowu widzi nagie kobiety zamiast palców, Pokazuje trzy palce – no trzy nagie kobiety – odpowiada mężczyzna. Na co lekarz mówi – wie Pan co? Jest Pan opętany seksualnie. Dlaczego ja? Przecież to Pan doktor pokazuje nagości – odpowiedział mężczyzna. I w przypadku burmistrza jest mniej więcej tak samo. Pan Grzegorz Wawryka widzi ataki na siebie wszędzie, nawet tam gdzie ich nie ma. Bo ich tam nie ma. Nakręcił on taki klimat, że powstała sytuacja patologiczna w gminie.

 

MF: Uściślijmy – ten artykuł nigdy nie dotyczył tej sprawy, a pomysł jego powstania dużo wcześniej przed tą sytuacją. Nie ukrywajmy – przemoc w rodzinach w naszym powiecie jest. Czy ktoś, kto jest ofiarą lub sprawcą takiej przemocy zgłosił się i zaczął się użalać, że ten artykuł jest o nim?

JW: Nie, nie miałem takiego przypadku, natomiast miałem przypadki dokładnie odwrotne – przychodzą osoby, które zdecydowały się coś ze swoim życiem zrobić właśnie po lekturze moich tekstów. Wiem, bo wprost mi o tym powiedziały. Co ciekawe, wszystkie te przypadki były z innych gmin niż gmina Brzesko. To oznacza, że w tych ościennych gminach być może jest jakiś problem z informacją gdzie szukać pomocy. Co prawda są drukowane różnego rodzaju materiały informacyjne: ulotki, plakaty, które wysyłamy do gmin z prośbą o udostępnienie w urzędach gmin i Ośrodkach Pomocy Społecznej. Pracownicy GOPSów udzielają informacji gdzie można się udać po pomoc, ale być może ta informacja nie jest wystarczająca, nie każdy chodzi do urzędów i może nie wiedzieć gdzie się poradzić w swojej sprawie. Informacja opublikowana w medium o wielotysięcznym nakładzie powoduje, że staje się ona bardziej dostępna, nie tylko dla samych ofiar przemocy, ale i dla osób postronnych, które mogą dzięki temu zachęcić samych zainteresowanych do szukania pomocy. To wartościowy sposób podnoszenia świadomości społecznej. Może nawet warto by było na stałe uruchomić taki dział, gdzie moglibyśmy poruszać tematy nie tylko przemocy fizycznej wobec kobiet, ale również przemocy wobec dzieci w rodzinie, przemocy w szkole, możliwości uczestniczenia w kursach i szkoleniach które w OIK są prowadzone. Decyzja w tej sprawie należy już jednak do dyrekcji Powiatowego Centrum Pomocy w Rodzinie i władz powiatu. Wiązało by się to prawdopodobnie z przeznaczeniem na ten cel określonych środków, bo przecież właściciele mediów też muszą z czegoś żyć.

 

MF: A odezwała się osoba o której są tylko plotki. Każdy z nas ma chyba nadzieje, że to są TYLKO plotki bo nikt nie chciałby żeby w rodzinie była przemoc. Dlaczego więc w taki sposób zareagowała ta osoba?

JW: Nie wiem dlaczego tę osobę dotknęły te artykuły (jeżeli oczywiście chodziło właśnie o te moje artykuły). Nie da się ukryć, jest to poważne wyzwanie dla rodziny. Ja wcale nie śmieję się z tego i nie traktuję tego lekko, jest to trudne i jak oni z tego wyjdą to będzie świadczyło o klasie bo jest to naprawdę trudne i na pewno każdy im kibicuje, a nie cieszy z cudzego nieszczęścia. Dla mnie zastanawiająca jest jedna rzecz – jeżeli pan Wawryka uważa, że są to pogłoski i w sumieniu swoim wie, a przecież on sam najlepiej wie jakie jest jego życie, to zasada jest prosta – powinien wykonać operację o której wspomniałem na początku, czyli zastanowić się kiedy te pogłoski zostały po raz pierwszy powiedziane, kto to mógł powiedzieć i zadać sobie fundamentalne pytanie (bo to jest podstawa): kogo tak bardzo zdenerwował przed laty, że mógłby chcieć w ten sposób zszargać jego imię. Niech nie próbuje zwalać tego na polityczne przyczyny, bo to by oznaczało, że tę pogłoskę wygenerował kilkanaście lat temu pan Babicz, bo to on wtedy był jego politycznym przeciwnikiem. Nie wydaje mi się, z powodów które wcześniej wymieniłem,  żeby on chwytał się takich metod. Ja i chyba każdy człowiek nie upośledzony umysłowo czy jakoś specjalnie nieporadny życiowo – gdyby była taka próba, to natychmiast zgłosiłbym sprawę do prokuratury o podejrzeniu możliwości popełnienia przestępstwa na jego niekorzyść przez nieustalonych sprawców. Dla mnie ta sytuacja jest banalna – w tym środowisku nie da się mieć tajemnic. Gdyby naprawdę chciał, to przy odrobinie zdrowego rozsądku natychmiast zlokalizowałby sprawcę. Prokuratorzy są świetnymi specjalistami. Po dokładnym przesłuchaniu Grzegorza Wawryki (bardzo dobrze by wiedzieli jakie mu zadać pytania), najdalej po tygodniu byłoby po sprawie. Oczekuję, że Grzegorz Wawryka to niezwłocznie zrobi.

 

MF: Burmistrz wziął się za tą sprawę tylko zupełnie od innej strony, od strony medialnej. Jak dobrze wiemy, jego żona wystąpiła na sesji Rady Miejskiej i zaprzeczyła wszelkim plotkom. Dalej było już z górki – artykuły w mediach czy na stronie gminy, wywiad w radiu burmistrza. Burmistrz publicznie powiedział, że autor tych tekstów – czyli Pan – skończy w sądzie. Patrząc z punktu zawodowego – czy pan burmistrz  zabrał się za to od dobrej strony? Czy to było dobre?

JW: Można to pytanie odwrócić – czy ktokolwiek zdrowy na umyśle, gdyby spotkało go coś takiego, poszedłby na sesję Rady Miejskiej się wypłakać? Czy wypchnąłby swoją żonę żeby jakieś oświadczenia składała, a on gdzieś za spódnicą czaił by się pokazując, jaką jest ofiarą?(No dobra, jest ofiarą, to widać, słychać i czuć, ale w zupełnie innym znaczeniu tego wyrazu). Normalny człowiek pojechałby na policję i zgłosił to. Odpowiedź na pytanie czy to było dobre udziela się każdemu automatycznie. Nikt poważny nie zachowałby się jak Grzegorz Wawryka. To jest śmieszne i żenujące. To go, jako mężczyznę, kompromituje. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, żebym musiał moją żonę na takie upokorzenie narazić bo pociłbym się ze wstydu do końca życia. Natomiast zrobiłbym wszystko by tego sprawcę znaleźć. Jeżeli on sam tego nie potrafi, jeżeli nie chce zgłosić tego do prokuratury, co wydaje mi się wręcz podejrzane bo przecież tam by mu pomogli, to niech wynajmie kogoś i ten ktoś w tydzień znajdzie mu sprawcę. Przecież go na to stać. Jeżeli pan Grzegorz Wawryka zapiera się rękami i nogami żeby iść na prokuraturę, choć w innych przypadkach, daleko mniej istotnych, nie ma takich oporów, to powinna to zrobić pani dr Barbara Wawryka, ktoś powinien wreszcie w tej rodzinie zacząć nosić spodnie!

A co do sądu, to chciałbym zauważyć, że nie jest to instytucja gdzie można się wysmarkać Przewodniczącemu w krawatkę jak na sesji Rady Miejskiej, a panie radne nie przytulą do matczynego łona, nie pogłaszczą po główce i nie pocałują w czółko. Gdyby faktycznie pan Wawryka już całkiem stracił panowanie nad sytuacją i podjął kolejny równie nierozsądny krok jak wiele poprzednich, to zorganizuję mu tam taki cross examination (krzyżowy ogień pytań) że następny podobny egzamin będzie miał dopiero na Sądzie Ostatecznym. Ktoś wreszcie musi skończyć z tą dziecinadą.

______________________

Artykuł nr 1: „Schody do piekła!”

Artykuł nr 2: „Krata pocieszenia”

Autor wywiadu:

Mateusz Franczyk

tel.: 609-580-681

e-mail: redakcja@mojebrzesko.pl

 

Leave a comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *